Pamiętam niezwykle wyraźnie historię pewnej kobiety, która skarżyła się na niezrozumiały i drażniący ją objaw. Opowiadała w jak bardzo dziwny dla nie samej sposób, reagowała na głos swego sąsiada. Wywoływał on w niej burzę negatywnych emocji: niechęć i złość, pomimo, że nie znała tego człowieka osobiście. Nigdy nie zamieniła z nim słowa, nie mieli sprzeczki, nawet nie mówili sobie dzień dobry. W taki gwałtowny i niekontrolowany sposób reagowała na głos tego człowieka, dość wysoki jak na męski, o moralizatorskim tonie, że zaczęło jej samej to bardzo przeszkadzać. Sytuacja była dla niej kłopotliwa o tyle, że słysząc go musiała wejść do domu, zamknąć okna, aby powstrzymać cisnące się jej na usta słowa typu: zamknij się! Jako, że była kobietą racjonalną, jak sama się określała, budziła w niej niepokój ta nieposkromniona chęć uciszenia znienawidzonego głosu, na jakikolwiek temat by się nie wypowiadał.Seul sur le sable

Co sprawia, że na poziomie świadomym nie jesteśmy w stanie określić co powoduje naszym zachowaniem, co wywołuje natrętne myśli czy niechciane emocje?

Carl Gustaw Jung – szwajcarski psychoanalityk mówił: pokaż mi osobę, której nie cierpisz, która doprowadza cię do pasji, na której widok masz gęsią skórkę, a pokażę ci twój cień.

Czym jest ów cień?

Albert Camus pisał: w sercu człowieka znajduje się robak, tam należy go szukać aby prześledzić i zrozumieć tę grę śmiertelną, która od jasności widzenia prowadzi poza krąg światła.

Cień w rozumieniu Junga to właśnie ciemna strona osobowości człowieka. Każdy z nas jest posiadaczem swego własnego cienia, a każdy cień jest inny, indywidualny jak i sam właściciel.

W cień spychamy i pragniemy aby tam pozostały wszystkie treści wyparte, które chcemy zapomnieć, przed którymi się bronimy.

Ta pomijana i właściwie niechciana część naszego Ja jest wszystkim czego się wstydzimy, czego się obawiamy, co nam ciąży, co chcielibyśmy aby nigdy nie było naszym udziałem.

Z perspektywy świadomego Ja, które na poziomie widocznym rozgrywa nasze życie, to będą wszystkie treści niewygodne, które najlepiej aby zostały mocno zamknięte i nigdy nie ujrzały światła dziennego.

Czasem na przestrzeni całego życia potrafimy je tak skutecznie zabarykadować, że prawie o nich zapominamy.

Prawie…

Do momentu, gdy zafundujemy sobie jakieś spektakularne zachowanie, które kompletnie wymyka się wszelkim zdroworozsądkowym regułom.

Mówimy wtedy: to niemożliwe, nie wiem jak to się stało, nie byłam/byłem  sobą.

Puk, puk.

To do drzwi puka twój cień.

Cień nazywany jest również osobowością niższą, alter ego, to ten łajdak we mnie, którego skrzętnie ukrywam i z którym nie chcę mieć niczego wspólnego.

Jednak niezależnie od naszych oczekiwań on żyje, ma się nieźle i czasem daje o sobie znać.

Cóż, tylko wówczas mamy szanse poznać samych siebie takich jakimi jesteśmy naprawdę jeśli oswoimy swój cień, zbliżymy się do niego, poznamy się z nim.

Oswojony nie będzie już taki odległy i obcy, nie będzie nas tak bardzo zaskakiwał swymi nagłymi manifestacjami, gdy pojawia się wtedy gdy nikt go nie oczekuje.

Carl Gustaw Jung mówił: za każdym z nas idzie jego cień, w im mniejszym stopniu jest on zespolony ze świadomym życiem jednostki, tym jest ciemniejszy i większy.

Jeżeli więc proces dojrzewania w sferze psychicznej przebiega bez większych zakłóceń mamy wszelkie szanse, aby w życiu zbliżyć się do prawdy na swój własny temat. Znaczy to, ni mniej ni więcej, tylko poznanie swych autentycznych cech, tak atutów jak i słabych stron, rozpoznanie talentów i rozeznanie w deficytach. Wszystko to ma służyć zespoleniu Ja w spójną całość, która będzie jak najbliższa prawdzie.

W patologicznym procesie budowania Ja zamiast wraz z upływem czasu zbliżać się do prawdy coraz więcej pojawia się udawania, gry, tłumienia i wypierania treści trudnych.

To sposób, aby odszczepić nasz cień, zepchnąć go głęboko pod schody, w czeluście najciemniejszych piwnic naszej nieświadomości.

Spoczywa tam półmartwa część naszego ego, której boimy się poznać, ale ona nie da o sobie zapomnieć. Najczęściej w okolicznościach, którym towarzyszy osłabiona samokontrola czy silne emocje cień się budzi i wtedy zaskakuje nas nieprzewidywalnym zachowaniem. Może się tak dziać, kiedy jesteśmy pod wpływem silnego stresu czy afektu lub używek.

Nikt nie jest w stanie zasymilować cienia bez spokojnej akceptacji ciemnych aspektów własnej osobowości.

Pomimo, że to zadanie niełatwe, to skutki dobrze wykonanej pracy będą bezcenne, tak lecznicze jak i sprzyjające samorozwojowi.

Warto zauważyć, że jest to również droga moralnie właściwa, bo sprzyja podjęciu rozumnej odpowiedzialności za swoje czyny.

Cień może stać się inspiracją do przetrwania w trudnych warunkach i uzyskania rozwiązań dla dylematów, które na poziomie świadomym wydają się takowych nie mieć.

Większość z nas miała zapewne jakieś doświadczenia z intuicją, kiedy choć nie wiemy skąd i jakim sposobem ale jednak wiemy. Przeczuwamy, nie potrafiąc jednocześnie ubrać w słowa i nazwać.

Twórcze myślenie, kreatywne rozwiązania, które zdają się wybiegać poza wszelkie ograniczenia sytuacji, sny prorocze mają związek z nieświadomością, z którą nieczęsto się kontaktujemy.

Tak więc, jeśli zależy nam na dążeniu do prawdy i samopoznania konfrontacja z cieniem jest nieunikniona, jeśli zaś chcemy pozostać w iluzji możemy po prostu trzymać go jak najgłębiej się da.

Faktem jest, że aby obudzić i nazwać swoje słabości trzeba być silnym, nie każdego na to stać.

Warto jednak zwrócić uwagę na wszystko, co wzbudza w nas szczególnie negatywne i silne emocje i to w na pozór nieadekwatnych sytuacjach.

Podobno, to co piętnujemy najsilniej w innych ludziach, to nic innego jak lustrzane odbicie naszego własnego cienia. Jeśli zatem posądzam innych o nieuczciwość, być może sam mam z nią nieco na bakier.

Im więcej i intensywniej prezentujemy jakąś postawę względem świata, tym większe prawdopodobieństwo, że nasz cień składa się właśnie z tego rodzaju materii. Może to być więc wątek cielesności u tych, którzy z zapałem krzewią czystość ciała i ducha jako cnoty ponad wszystkie inne. Może być to zagorzałe tępienie wszelkich przejawów homoseksualizmu u osób, które mają pewne kwestie związane ze swą tożsamością seksualną nie do końca wyjaśnione.

A co z kobietą, u której brzmienie głosu sąsiada było nie do wytrzymania?

Okazało się (ale droga do zrozumienia tego była naprawdę długa), że nie było w niej przyzwolenia na słabość, tak swą własną, jak i innych, szczególnie mężczyzn, a sposób mówienia wysokim, nieco piskliwym głosem, otwierał pewne wspomnienia, których wcale nie chciała mieć, na które nie było w niej zgody, bo stanowiły część nieuporządkowanych doświadczeń z przeszłości.