Wchodzimy w życie wyposażeni w kilka wrodzonych wzorców zachowań, ale z ogromną gotowością na przyjmowanie lekcji, jakie niosą ze sobą przeżywane doświadczenia, które jako baza posłużą do radzenia sobie w świecie.

Pewne doświadczenia będą przyjemne, zapiszą się w nas jako bezcenne skarby, pielęgnowane wspomnienia pozwalające utrzymać pozytywną samoocenę i zaufanie do otaczającego nas świata. Pewne będą bolesne i niechciane, jednak i one, pod warunkiem, że nie doświadczane ponad miarę okażą się być może przydatne. Umocnią nasze przeświadczenie o własnej sile i zaradności w radzeniu sobie z przeciwnościami losu.

Wczesny etap życia jakim jest okres dzieciństwa ma kluczowe znaczenie dla przyszłych ludzkich dokonań, a zasadniczą kwestią w sposobie pokonywania przeciwności jest to, czy mamy odpowiednie zasoby, aby poradzić sobie ze zdarzeniami, które są naszym udziałem.

Czy istnieje choćby niewielka szansa na ich przewidzenie i czy mamy w danym momencie dość siły i umiejętności aby się z nimi zmierzyć.

Zarówno wychowanie „pod kloszem”, kiedy dziecko jest chronione przed wszelkimi niewygodami, jak i „rzucanie na głęboką wodę”, nie są dla rozwoju młodego człowieka korzystne.

Dzisiaj skupię się jednak tylko na efektach, jakie daje ekspozycja dziecka na doznania deprywujące poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji gdyż to właśnie one w znaczącej części stanowią przyczynę dla pojawienia się zaburzeń w przyszłości.Desperate little girl orphan hugging a doll

Czynniki psychologiczne działające w trakcie rozwoju człowieka powodują, że zmieniają się nasze umiejętności w zakresie radzenia sobie z trudnościami i wyzwaniami rozwojowymi.

Doznane deprywacje pod postacią traum, doświadczeń krzywdzenia czy też niewłaściwej atmosfery opiekuńczo – wychowawczej w domu rodzinnym położą się cieniem na przyszłe dokonania lub ich brak.

Rany zadane dziecku na skutek niewłaściwej opieki goją się długo i pozostają po nich na zawsze blizny.

Co jest niezbędne, aby środowisko, w którym dorasta dziecko działało stymulująco dla jego rozwoju?

Oprócz dachu nad głową i pełnego brzuszka są to przede wszystkim miłość, i życzliwa akceptacja małego człowieka. Poświęcanie niezbędnej uwagi oraz otoczenie wsparciem spowodują, że wszelkie wyzwania, jakie postawi przed dzieckiem świat będą łatwiejsze do pokonania. Powszechnie wiadomo, że pozbawienie obecności opiekuna i brak możliwości obcowania z bliską osobą dorosłą skutkuje w chorobę sierocą. Tego rodzaju deprywacja może również mieć miejsce w pełnych rodzinach czy rodzinach zastępczych. Jakkolwiek by starać się obmyślać system opieki nad dziećmi pozbawionymi właściwych opiekunów biologicznych, czy to instytucjonalny czy rodzinny model, mają one jedną wspólną cechę: zawsze najsłabszym ogniwem będzie człowiek sprawujący tę opiekę.

Konsekwencje braku uwagi i bliskości są różnie przedstawiane, w zależności od podejścia psychologicznego, które je wyjaśnia.

Kierunki psychodynamiczne będą zatem podkreślały prawdopodobieństwo fiksacji oralnej jako konsekwencji niezaspokojonej potrzeby bliskości we wczesnym dzieciństwie. Skutkiem tego rodzaju deprywacji według tego podejścia mogą być zaburzenia odżywiania, alkoholizm, łatwość w popadaniu w nałogi.

Perspektywa interpersonalna i Eric Erikson wskażą na zaburzenie pierwotnej ufności dziecka jako podstawę dla problemów z zaufaniem i nawiązywaniem relacji społecznych, które posłużyłyby jako zbudowanie kompetencji w wielu dziedzinach życia.

Skinner wskaże brak koniecznych dla prawidłowego rozwoju wzmocnień jako powód dla opóżnienia w zakresie socjalizacji człowieka.

Jakikolwiek nurt psychologiczny nie wybrać by, każdy wskaże na zagrożenia wypływające z deprywacji właściwej opieki w dzieciństwie. Dzieci pozbawione czułego i uważnego towarzystwa opiekuna będą cierpieć w przyszłości na problemy emocjonalne i behawioralne, a budowanie przez nie zdrowych relacji międzyludzkich będzie znacznie utrudnione.

Badania przeprowadzone przez Mc Laughlina w 2010 roku w sierocińcach pokazują, że nawet po adoptowaniu dzieci, które spędziły część swojego dzieciństwa w domach dziecka wykazują istotne deficyty rozwojowe, a lata spędzone w narażeniu na wszelkiego rodzaju deprywacje skutkują zmianami fizjologicznymi w mózgu (powiększone jądro migdałowate).

Opiekunowie mogą zaniedbywać dziecko nie zaspakajając jego biologicznych potrzeb ( co jest bardziej widoczne, toteż prościej wychwycić tego rodzaju deprywację), ale równie niebezpieczna, a trudniejsza do zaobserwowania jest deprywacja potrzeb psychicznych małego człowieka.

Dzieci, które w dzieciństwie doświadczyły przemocy ( zarówno fizycznej jak i psychicznej ) same po pewnym czasie mogą wykazywać tendencję do agresji fizycznej lub werbalnej. Reagowanie złością i dręczenie otoczenia mogą stanowić formę odwetu za doznane krzywdy i jedyny dostępny i znany sposób wchodzenia w interakcje, który nabyły od najbliższych.

Problemy behawioralne, emocjonalne i społeczne są naturalną konsekwencją doznanego w dzieciństwie krzywdzenia, dlatego nie wolno rozpatrywać ich w oderwaniu od życiowych doświadczeń dziecka.

Jeżeli nawet dziecko zostaje zabrane z patogennego środowiska i umieszczone w nowym, bezpiecznym i dobrze funkcjonującym w postaci pieczy zastępczej, to jeszcze przez długi czas jego relacje z nowymi opiekunami mogą być dalekie od poprawnych.

Dzieci krzywdzone mają wykształcony schemat siebie w relacji z ważnymi dla nich osobami i spodziewanie się, że wraz ze zmianą środowiska, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w zapomnienie odejdą nieakceptowalne zachowania jest mrzonką.

Do tego, aby zaistniała zmiana trzeba morza czasu i góry cierpliwości.

Doświadczenie porzucenia jest mocno zakorzenione w schematach, jakimi posługuje się mały człowiek, a zmiana lub choćby korekta w tym zakresie będzie okupiona długą i żmudną pracą.

Niestety niezrozumienie tego aspektu wychowania do nowego jest wielokrotnie przyczyną głębokiej frustracji ze strony nowych opiekunów, którzy dokładając wszelkich starań nie mogą niestety liczyć na natychmiastową zmianę i uzyskać należną im gratyfikację w zamian za trud wychowania.

Źle traktowane dzieci mogą przy mądrym przewodnictwie i specjalistycznym wsparciu zmienić swoje nieadaptacyjne sposoby zachowania, możemy liczyć na postępy i sukcesy, ale nie stanie się to z dnia na dzień.

Przecież samo oddzielenie ich od dotychczasowych środowisk i bliskich im osób ( jakkolwiek byłyby dysfunkcyjne ) generuje już ogromny stres. Mały człowiek po doznawanych przez lata zaniedbaniach i krzywdzeniu nagle musi wejść w nowe środowisko. Oprócz ciężkiego bagażu wspomnień swoich przeżyć towarzyszy mu lęk przed nieznanym, a nie przywykł przecież, że od świata mogą go spotkać dobre rzeczy. Samo więc przystosowanie do nowego miejsca, choćby nie wiem jak było przyjazne kosztuje stres i nerwy. Poziom napięcia i lęku znowu rośnie.

Pozabezpieczny styl przywiązania, który jest w większości wypadków udziałem dzieci krzywdzonych skutkuje na całe życie w sposobie relacji z innymi ludźmi. Konsekwencje są długofalowe ( choćby większe prawdopodobieństwo cierpienia z powodu depresji w dorosłym życiu).

Niewłaściwe sprawowanie opieki nad dziećmi może wpływać na obniżoną zdolność do radzenia sobie z trudnościami, które dla dziecka wychowanego w sprzyjającym środowisku są niewielkie. Dla dziecka krzywdzonego mogą być niebotyczne, a porównania jego sposobu działania do innych dzieci są bezzasadne.

Dostępnego repertuaru zachowań te dzieci uczyły się od swoich opiekunów latami.

Działają chętnie unikowo, nie mierzą się z problemami, wszak ich samoocena jest już na starcie dużo niższa. Lepiej iść na wagary, napić się piwa albo wziąć coś, aby na chwilę zapomnieć niż stanąć twarzą w twarz z wyzwaniem.

Wszyscy wiemy, że agresja może rodzić agresję, a odległość od bycia ofiarą do chęci wzięcia odwetu jako oprawca jest całkiem nieduża.

Toteż biorąc pod uwagę całe mnóstwo obciążeń, jakie ma dziecko krzywdzone, wsparcie, ukojenie i mądre towarzyszenie w nowym środowisku jest ogromnie ważne.

Styl sprawowania opieki ma tu kluczowe znaczenie i warto być go świadomym.

Nie może to być więc bezwzględnie wymagana dyscyplina, która stosowana w dobrej wierze ma przywrócić jasne granice. Karanie zachowań niepożądanych musi być dokonywane z wielkim wyczuciem i świadomością. Mamy do czynienia z dziećmi, dla których w wielu przypadkach kara była niczym chleb powszedni, a relacje opierały się na prawie dżungli. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że dotkliwa kara zapobiegnie w przyszłości niechcianym zachowaniom, warto mieć świadomość, że może ona wygenerować wrogość i poczucie powrotu do starych zasad „ kto mocniejszy ten lepszy”.

Życzliwe przewodnictwo i rozmowy w celu wspólnego wypracowania wspólnych zasad i schematów postępowania są najważniejsze. Dzięki takiemu traktowaniu dziecko zyskuje poczucie kontroli nad zasadami, które współtworzy i wobec tego jest większa szansa, że będzie chciało ich przestrzegać.

Kara pod żadnym pozorem nie może być odwlekana w czasie „ zastanowię się co z tobą zrobić” jest niedopuszczalne, bo już samo oczekiwanie w niepewności i napięciu „ co będzie „ jest karą i generuje niepotrzebną kumulację emocji, które za chwilę będą musiały być jakoś rozładowane. Wyobraźmy sobie, że za jakiś błąd popełniony w pracy otrzymujemy informację od przełożonego „ czekaj no, ja się zastanowię, co mam z tobą zrobić?”. Jak byśmy się czuli oczekując w nieskończoność na nieznane?

Najbardziej korzystny styl sprawowania opieki to styl autorytatywny, gdzie w atmosferze życzliwości i zrozumienia wyznacza się jasne standardy zachowania, pozostawiając jednak dziecku znaczną swobodę działania. Takie wspólne uczenie się zasad życia daje najbardziej widoczne efekty socjalizacji a dzieci rozwijają w sobie kompetencje radzenia sobie z życiowymi trudnościami. Nie wycofują się w oczekiwaniu na dyrektywy, nie uczą się unikania prawdy w obawie przed karą, a stają się rozsądnymi i ufnymi partnerami.

Dorośli, dla których zasadnicze znaczenie ma poziom kontroli, ale niewiele okazują podopiecznym ciepła, mają tendencję do działania według stylu autorytarnego.

Ci dopiero mają patent na wiedzę i znają w swoim mniemaniu wszystkie dobre rozwiązania!

W badaniach Eisenberga z 2008 roku pokazano, że dzieci wychowywane w ten sposób mają w okresie dojrzewania znacznie niższy poziom kompetencji społecznych i szkolnych niż ich rówieśnicy. Co więcej, w sytuacji gdy proces wychowania jest realizowany na zasadzie zakazów i nakazów jest duże prawdopodobieństwo wykształcenia u dzieci wrogości i odreagowywania jej w sposób dla nich i otoczenia niekorzystny.

Nagle pojawia się zdziwienie i frustracja opiekuna: odebrałem mnóstwo przywilejów, nałożyłem drugie tyle kar a ono jeszcze śmie robić mi na złość?

Tym sposobem dochodzimy pod ścianę, bo nie ma już miejsca na dialog, a kary się wyczerpały.

I co dalej? Może to właśnie czas na zweryfikowanie swoich działań wychowawczych?

Styl przyzwalający wychowania, kiedy dziecku pozwala się na spontaniczne realizowanie swoich własnych pomysłów na życie to również „ślepa uliczka”. Brak jasno wyznaczonych granic implikuje chaos i brak poczucia stabilizacji. Może to dać efekt impulsywności w działaniu, która nasili się szczególnie w okresie dojrzewania, gdzie z zasady odrzuca się prawie wszystko, aby móc po swojemu budować swoją tożsamość. Dzieci przyzwyczajone, że wszystko zawsze robiły po swojemu będą nastawione roszczeniowo do świata, jest też szansa, że będą otrzymywały słabsze wyniki w szkole a w przyszłości ich repertuar zachowań antyspołecznych będzie dość bogaty. Gdy w życiu pojawi się konieczność stosowania się do zasad mogą czuć się zagubione i zdezorientowane, co spowoduje zmniejszenie szans na adaptacyjne radzenie sobie ze stresem.

Opiekunowie, którzy nie przejawiają chęci podjęcia wysiłku w kierunku sprawowania właściwej pieczy i prezentują się jako osoby o niskim poziomie okazywanej życzliwości i ciepła to zwykle reprezentanci stylu wychowania niezaangażowanego. To kolejny styl – predyktor dla zaburzonych więzi i wychowania dzieci o niskim poczuciu własnej wartości, chwiejnych emocjonalnie z dużym prawdopodobieństwem do wystąpienia zaburzeń zachowania.

Świat nie jest sprawiedliwy, nie przyjmuje wszystkich z otwartymi ramionami, a miłość nie jest równo wydzielana dla każdego.

Jako ludzie dorośli mamy już tego świadomość.

Dzieciom jest znacznie trudniej. Trudniej się bronić, zawalczyć o siebie i …zrozumieć dlaczego.

Wielu jest tych, którzy od początku istnienia są przekonani, że świat do dżungla, a każdy dzień tutaj to walka o życie.

Systemy opieki socjalnej i wsparcie proponowane przez instytucje państwowe to szansa na uratowanie wielu małych istnień.

Tworzymy domy dziecka, rodziny adopcyjne, zastępcze.

To wspaniałe.

Ratujemy niewątpliwie wiele istnień.

Pamiętajmy tylko, że zawsze, czy to w rodzinie biologicznej, czy rodzinnym domu dziecka, najsłabszym ogniwem jest…człowiek.

Życzę więc, tak sobie jak i wszystkim, od których zależy los dzieci, wrażliwości, rozwagi, a przede wszystkim duuuużo serca!