Nie wiem czy znalazłaby się choć jedna osoba wśród znajomych Jarka, która mogłaby wspomnieć jakiś wybryk, czy przejaw zwykłej, ludzkiej słabości, traktowania pewnych przejawów życia z przymrużeniem oka. Historie o jego perfekcjonizmie były w biurze tematem niejednej anegdoty. Swoim wiecznie nienagannym wyglądem oraz uporządkowaniem, tak swego biurka jak i spraw swego życia, budził raz zawiść raz politowanie współpracowników. Z przełożonymi jego relacje układały się nadzwyczaj F42poprawnie, wykonywał powierzone mu zadania dokładnie i z wielką pieczołowitością. Każdy drobiazg był w jego ujęciu kwestią życia i śmierci i zawsze wszystko musiało być wykonane na 120%. Niestety musiał przez to niejednokrotnie zostawać w pracy po godzinach, co również nie przysparzało mu popularności. Po prostu taki był, we wszystkich dziedzinach życia, wszystko co robił musiało być wykonane dobrze, a nawet idealnie. Oprócz więc kompetentnie wykonywanej pracy, miał Jarek idealnie wysprzątany samochód, przycięty trawnik i kolorystycznie ułożoną w szufladach bieliznę, oraz co pół roku zrobiony przegląd zębów i kontrolne badanie wzroku. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Córka uczyła się wzorowo, żona opanowana i ubrana w sposób stonowany kolorystycznie, pasowali idealnie do obrazka dobrej rodziny. Jednak były pewne sprawy, które potrafiły spędzić dobrze zasłużony sen z powiek Jarka. Nienawidził się mylić i być niekompetentny w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Zrobił o jeden brzuszek za dużo – tragedia, kurz na ekranie telewizora – dramat, gołębie ubrudziły taras – koniec świata.

Wszystkie te braki w otaczającym go świecie, nie mówiąc już, nie daj Boże, o brakach w nim samym, wprowadzały go w stan dziwnego napięcia i lęku. Odwiedzający go znajomi, po opadnięciu fali pierwszych zachwytów i entuzjazmu ( jak tu cudownie wszystko zgrane, jak do siebie pasuje, no mieszkanie jak modelowe do pokazywania w gazecie) i po bliższym poznaniu ( do sprzątania garażu i łazienki sprawił sobie mocno świecącą latarkę na gumce, którą zakładał na czoło) uciekali w popłochu z jego idealnego i poukładanego świata. Przynosiło im to ulgę, a i jemu oddychało się lżej bez zbędnego piasku w przedpokoju lub nonszalancji przy wyborze wina do kolacji,  które przynosili ze sobą. W życiu prywatnym Jarek wyznawał wartości tradycyjne, lekko dogmatyczne poglądy na wiarę i wartości rodzinne były może trochę mało popularne ale nie przeszkadzało mu to wcale, wszak był wybrańcem, który miał świecić przykładem dla pospólstwa. Wychował wszystkich (żonę, córkę i psa) jak mógł najlepiej, a tam gdzie nie starczało mu już siły i możliwości ludzkich starał się podeprzeć na Stwórcy, odwiedzając 2 razy do roku sanktuaria Maryjne aby dopełnić obrazu dobrego syna Bożego i gorliwego chrześcijanina. Zbyt głośne i nieprzemyślane spontaniczne zabawy córki wprowadzały go w stan podenerwowania, toteż postarał się aby dziecko miało aż nadto zajęć dodatkowych, tak aby nie było już czasu na wygłupianie się. Poświęcał córeczce wiele czasu i zaangażowania, toteż przyuczył ją do sprawdzania wszystkich nieznanych słów ( których z premedytacją używał w rozmowie z dzieckiem) w słowniku wyrazów obcych i odpytywał ja co jakiś czas z uczynionych postępów. Edukacja mogła odbywać się w spokoju i nie burzyć ciszy i harmonii domu. Jarek od pewnego czasu zaczął również interesować się zdrowym odżywianiem, zaczął sam dobierać produkty i dbać o dietę rodziny, tak aby była zbilansowana i służyła zdrowiu. Miał już 44 lata, dlatego zaczęły mu doskwierać coraz częściej dolegliwości zdrowotne, najgorzej dokuczał mu żołądek i kręgosłup i choć jego krucjata po lekarzach była dość długa jak na człowieka 44 letniego, nikt z nich nie chciał, lub nie potrafił pomóc mu w znalezienia sedna dla problemów. Cenił sobie podejście rozumowe, więc jak zawsze w życiu stanął na wysokości zadania czytając i zbierając informacje, które miały zaprowadzić go ku celnej diagnozie. Jarek z szacunkiem i respektem traktował wartości, toteż regularnie odwiedzał rodziców i w ramach powinności przyjmował za stołem również teściów. Niezbędne wskazówki, których dostarczał żonie, pozwalały na prowadzenie domu w sposób akceptowalny dla wyznawanych przez niego standardów, choć pewne dziedziny, np. odkażanie toalet i mycie okien najlepiej było kiedy robił sam. W domu dominowała atmosfera zasad i poukładania, co miało ułatwiać życie, np. Jarek wprowadził system podziału książek, które stały poukładane na półkach w porządku alfabetycznym. Żona, czasem zmęczona dużymi wymaganiami męża zastanawiała się skąd w nim taka potrzeba poukładania, choć z drugiej strony, gdy słyszała o mężach koleżanek, którzy zostawiali pod łóżkiem brudne skarpetki czuła wyższość Jarka i zadowolenie, wszak wyręczał ja z wielu domowych obowiązków. Dom lśnił czystością, o on –