Postęp w dziedzinie medycyny sprawia, że z każdym rokiem jesteśmy w stanie zwiększyć długość życia ludzkiego, wydłużamy niestety, nie beztroski czas młodości, z siłą przenoszenia gór i odwracania porządku świata, ale starość, gdy ciało odmawia posłuszeństwa i nie jest już tak sprawne jak kiedyś. Man with dog on sand dune

Ponoć czas starości to okres , w którym kurczy się nasza przestrzeń życiowa. Świat nie jest już na wyciągnięcie ręki i podlegamy coraz większej liczbie ograniczeń. Z tegoż powodu wiele osób starszych narzeka na jakość swojego życia, które pomimo, że cudownie wydłużone nie ma już tego smaku co kiedyś…

U osób starszych zmienia się bilans zysków i strat życiowych. Odejście na emeryturę powoduje, że nie możemy już dłużej definiować się przez pryzmat pracy zawodowej, ograniczonych zostaje również wiele innych, dotychczasowych aktywności, choćby z uwagi na gorszy stan zdrowia.

Jednak wobec tych  oczywistych niedogodności, mamy również pewne zyski związane z wiekiem. Przede wszystkim więc, wiele starszych osób zyskuje wzrost w zakresie własnej indywidualności. Wreszcie są skłonne ignorować reguły i łamać społeczne konwenanse z korzyścią dla siebie w kwestii stawania się prawdziwym sobą. Szkoda czasu na udawanie.

Najistotniejszą zmianą, która w tym okresie kształtuje podejmowane wybory jest świadomość skończoności życia. Patrząc na własne dokonania i na bagaż doświadczeń, jaki niosą ze sobą inni z coraz większą łatwością przychodzi spokojne zintegrowanie tendencji twórczych i destruktywnych wpisanych w każdą ludzką egzystencję. Wiemy już, że dobro i zło współistnieją w każdej ludzkiej istocie, nie dziwi nas to i nie oburza tak jak kiedyś.

Świadomość, że pozostały czas jest z każdym dniem coraz bardziej ograniczony wyznacza nową jakość życia. Jeżeli zdobędziemy się na stawienie czoła lękowi związanemu z przemijalnością będziemy mogli wyznaczyć sobie nowe priorytety. Być może zwiększą się zasoby uwagi, być może to już ostatni dzwonek, aby wybrać autentyczność?

Jest to również doskonały czas, aby zobaczyć relacje z ludźmi w całkiem innym świetle, czego już nie chcemy znosić, nad czym warto się skupić. W perspektywie kruchości ludzkiego bytu może warto się zdobyć na zdrowy dystans do konfliktów, które tylko odbierają cenny czas?

U schyłku życia, wobec perspektywy zbliżającej się śmierci częściej odnosimy się do spraw duchowych.

Wyścig związany z utrzymaniem stabilności ekonomicznej, wychowaniem dzieci już ustał. Pojawia się naturalna potrzeba refleksji nad przemijaniem.

Przypominają nam o tym stale wykruszający się z grona żyjących znajomi, a stale rosnąca liczba pogrzebów, w których uczestniczymy wzmacnia lęk przed skończonością własnej egzystencji.

Teoria opanowania trwogi autorstwa Solmona, Greenberga i Pyszczyńskiego mówi, że tak dla człowieka, jak i innych istot żywych najważniejszym motywem jest po prostu przetrwanie.

Rozwój intelektualny ludzi, który pozwolił nam stanąć na szczycie zmian ewolucyjnych kazał nam zapłacić wielką cenę za rozwój – możemy wyobrazić sobie przyszłość i jesteśmy świadomi jej nieuchronnego końca. Autorefleksja o własnej śmiertelności i przemijalności jest niezwykłym bagażem, który wraz z upływającymi latami ciąży nam coraz bardziej.

Niepewność podstawowej wartości – istnienia, powoduje stan lęku przed śmiercią. Aby sobie z nim poradzić tworzymy światopogląd, układamy życie według prawideł religii, która ma być dla nas rękojmią przeciwko totalnemu unicestwieniu.

Każda religia posiada zbiór własnych prawd wiary, które układają nam świat, zarówno ten, doczesny, jak i pośmiertny. Prawdy te przedstawiają nam sposoby jak żyć, aby nasze życie było wartościowe i stało się przepustką do nieśmiertelności.

Życie w zgodzie z wyznawanym światopoglądem pozwala nam zachować iluzję nieskończoności własnego bytu oraz przeświadczenie, że oto jesteśmy integralną cząstką czegoś większego, bardziej sensownego i stałego.

Stąd odwieczne poszukiwania człowieka, uczestnictwo w religijnych obrzędach oraz życie w zgodzie z przykazaniami.

Ostatecznie zaś, cel jest jeden i zawsze ten sam: redukcja lęku przed unicestwieniem i niepewnością bytu.

Dlatego krytykowanie czyjegoś światopoglądu, sposobu wyznawania wiary jest traktowane jako potężne zagrożenie, na najbardziej podstawowym poziomie. Ktoś kto występuje przeciwko sensowi naszych praktyk religijnych nie zdaje sobie sprawy, że tym sposobem podkopuje fundamenty naszej koncepcji poukładanego i sprawiedliwego porządku świata i naszego w nim miejsca.Dlatego dyskusje o podłożu religijnym są okraszone tak wielkimi emocjami.

Wyróżnia się dwa główne nurty w rozwoju duchowości. Determinują one, każdy na swój sposób, otwartość versus usztywnienie w kwestii kluczowych poglądów na śmiertelność człowieka.

Istnieje więc religijność poszukująca, która zamiast podążać utartymi ścieżkami tradycji sama stawia pytania i sama udziela odpowiedzi ( ponoć Budda głosił poszukiwanie odpowiedzi samemu, a nie przyjmowanie odpowiedzi gotowych, wygenerowanych przez kogoś innego). Osoby podążające tą ścieżką cenią mądrość i z dystansem podchodzą do gotowych form i rozwiązań. Wolą zadawać pytania niż powstrzymywać się przed pytaniem z lęku o brak odpowiedzi.

Pojmowanie Boga w tej grupie ludzi może być opatrzone wielkim znakiem zapytania, ale ryzyko odkrywania nieznanego jest podejmowane z ochotą.

Życie wewnętrzne jest niezwykle intensywne, ba, czasami burzliwe. Rodzi potrzebę autentycznej wiary i świadectw tej wiary, lub choćby jej poszukiwań. Tolerowane i chętnie odkrywane są różne sposoby, którymi można poznać jedynego Boga.

Drugą i nieco inną drogą duchowości jest religijność dogmatyczna. Ta nie pozostawia miejsca wątpliwościom, gwarantuje rękojmie w drodze do nieśmiertelności i zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Osoby żyjące według tej religijności chętnie podążają za obrządkiem, wskazywanym jako jedyny słuszny i prawdziwy. Tu, jako, że brak miejsca na wątpliwości, przejawy krytycyzmu wobec sposobu realizowania dogmatów wiary wywołują natychmiastową postawę obronno – agresywną, nie dopuszczają dyskusji, choćby jakość życia niekoniecznie korespondowała z wyznawanymi zasadami.

Jednak do którejkolwiek z grup należelibyśmy, każda ma niewątpliwie swoje zalety, pozwala na refleksję nad egzystencją ludzką w nieco szerszym kontekście niż jedynie doczesny.

Co więcej stara, złota zasada mówi : każdemu względem jego potrzeb, przecież każdy rozumie szczęście, sens i harmonię nieco inaczej.

To dobrze, że wraz z wiekiem coraz mniej rzeczy nas dziwi i nie walczymy już tak zaciekle o tę jedną, jedyną,  prawdziwą, najprawdziwszą prawdę. Któż z nas wie jaka ona jest?

Natomiast zawsze warto popatrzeć na siebie z każdej możliwej perspektywy, rozpatrzyć swoje działanie z każdej strony, spojrzeć na swój los z wysoka, czy będzie to kontekst Nieba czy Wszechświata, niech zostanie naszym indywidualnym wyborem.